Państwo prawa

Najpierw Magda Malinowska z Amazonu, teraz Prof. Nina Pluta z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie a pomiędzy naszymi dwoma koleżankami kilka głośnych i zapewne kilkanaście o wiele cichszych zwolnień związkowców. Fikcyjna bańka ochrony państwa do dobrowolnego zrzeszania się pracowników w związki zawodowe pęka niczym Korwin po spotkaniu w realu z anarchistami. Co więcej Nina zostaje zwolniona właśnie z państwowej uczelni. No cóż państwo jako największy pracodawca w Polsce nie jest po to by bronic pracowników czy związków zawodowych ( no chyba że sa przybudówką partii rządzącej – obecnie są nimi łamistrajki z „S”). Korporacje, dyrektorzy czy szefowie nie mają najmniejszych problemów by rozwalić niepokorny związek- ot wywalają przeważnie przewodniczącego lub przewodniczącą pod byle pretekstem czy nawet kilku pracowników i sytuacja „się uspokaja”. Sądy pracy ? nawet jak po kilku latach przyznają rację pracownikowi to można to wpisać w koszta. Te można zrzucić na pracowników i kasa się zgadza. Co więc w sytuacji gdy prawo nas nie chroni ? Co więcej jest przeciwko nam: My by zorganizować legalny protest musimy grzęznąć w biurokracji, oni by nas szykanować – jeden świstek papieru o dyscyplinarce. Być może to już czas byśmy się pojawili w domach naszych prześladowców ?

KTO JEST W POLSCE KLASĄ PRACUJĄCĄ ?

Problemy z klasami w naszym kraju maja chyba wszyscy. Eksperci, dziennikarze, ekonomiści, politycy itd. To, że istnieją, nie ulega wątpliwości. Ale jak je określić? W jakich ramach zamknąć? Jakimi kryteriami się kierować? Najczęściej stosuje się kryteria finansowe – wiadomo, wszystko obecnie kręci się wokół kasy. Stawiamy widełki płacowe i wszystko jasne… No ale nie do końca. Bo w jednej klasie ląduje właścicielka sklepu jak i pracownik budowlany, pracownik korporacji jak i biznesmen, spawacz i kierownik budowy. Co więcej, czy ekspedientka w dużym mieście – powiedzmy, że zarabia 4000zł – należy do innej klasy, niż ekspedientka z małe wsi – która zarabia powiedzmy 2800? Mogą mieć te same problemy, mogą mieć podobne rodziny, oglądać te same seriale, jeść te same produkty, kupować te same rzeczy czy wreszcie wykonywać tę samą pracę. Podział na klasy powinien właśnie przebiegać w stosunku do pracy. I tak klasa wyższa posiada wielki kapitał (lub nim zarządza np. politycy państwem), klasa średnia to średni pracodawcy plus kadra kierownicza, a klasa pracująca to pracownicy. Niezależnie od tzw. umów o prace, bo te jak pokazuje praktyka nie zawsze są rzeczywistymi (ot np. pracownicy na samozatrudnieniu czy wszelakie śmieciówki). Reguła powinna być prosta – albo żyjesz z własnej wykonywanej pracy, albo z … cudzej. Do klasy pracującej zaliczyłbym już praktykantów i praktykantki ze szkół zawodowych oraz emerytów którzy byli w przeszłości pracownikami. Taki podział nie zadowoliłby na pewno wszystkich (co więcej zapewne niewielu), bo neoliberalna propaganda tłoczona w mediach od lat każe nam się wstydzić jeżeli nie jesteśmy „przedsiębiorczy”, nie „zakładamy firm” i nie „jesteśmy rekinami biznesu”. Wmawia nam, że utrzymując siebie i rodziny z własnej, ciężkiej i uczciwej pracy nie jesteśmy zbyt ambitni – ale należymy do średniej klasy, a to powinno być według niektórych powodem do zadowolenia. Jednak według nas przynależność do klasy pracującej powinna być powodem do dumy – bo to dzięki naszej codziennej pracy ten świat w ogóle funkcjonuje a zapewne by funkcjonował także bez klasy średniej i wyższej.

#klasapracująca #klasapracujaca #InicjatywaPracowniczaKraków

Akcja „Bezpłatne przejazdy dla uczniów i uczennic zawodówek i techników w Krakowie”

Ruszamy z kampanią „Bezpłatne przejazdy dla uczniów i uczennic zawodówek i techników w Krakowie”. Zbieramy podpisy pod petycja by zaatakować nimi rade miasta. Dlaczego właściwie to robimy ? Uczniowie i uczennice za praktyki dostają tak naprawdę grosze a często pracują „na równi ” ze starszymi pracownikami. Nie jednak litość nad „biednymi młodszymi braciami i siostrami z klasy pracującej ” czy obowiązek związków zawodowych by pomagać i organizować tych pracowników których dotyczy zwykły chamski wyzysk skłania nas do podjęcia tej akcji. Robimy to ze względu na szacunek. Szacunek który się po prostu każdemu i każdej z absolwentów tych szkół należy. Szacunek dla nich i ich pracy bez której świat w przyszłości nie będzie mógł funkcjonować. Dlatego zachęcamy do podpisywania petycji a w razie pytań lub chęci pomocy kontaktu z nami.

Kto chciał bez handlowych niedziel ?

Niedziela „bez handlu ” stała się faktem. Zajadły konflikt przy jej okazji jaki wybuchł pewnie nikt już zupełnie nie pamięta. Wielkie związki zawodowe krzyczały „pracownicy super marketów powinni mieć czas na rodzinę” organizacje pracodawców straszyły zwolnieniami i załamaniem się gospodarki (akurat ta mantra z ich strony nie jest nowością), politycy z objętych wcześniej pozycji na jednej lub drugiej stronie barykady to rzucali prognozami, to statystykami albo zwyczajnie gadali głupoty, głos zabrał Kościół Katolicki i wszelakie stowarzyszenia, fundacje i innego tego typu organizację, do boju ruszyli eksperci wszelkiej maści, ekonomiści-wróżbici a także ci co tym fachem parają się amatorsko. Internety wrzały.

Każdy chciał dobrze, wkrótce jedni ogłosili zwycięstwo a drudzy nadchodzącą apokalipsę. W całej tej mini wojence jakie prawie codziennie toczą sie w Polsce zapomniano jednak o jednym- o zdaniu pracowników. Właściwie to nawet nie zapomniano bo takiego zdania nie było. Pracownicy którzy powinni być najbardziej zainteresowani wynikiem owych bojów po prostu milczeli (nie licząc „sond ulicznych”). Jak często niestety bywa po prostu dostosowali się do nowych warunków, ot tak jak łany zboża podają się działaniu wiatru. Pracodawcy mimo że nie milczeli zaczeli kombinować i tym sposobem np. niektóre Biedronki …. stały się również pocztami. Da się ?

Milczenie nie jest jednak złotem bo gdyby było klasa pracująca w naszym kraju była by bardzo bogata. Kończąc ów wywód aż się prosi przywołanie byłego wokalisty Sex Pistols – Johnego Rottena który podczas koncertu za który jego kapela miała zgarnąć grubą forsę w pewnym momencie zakrzyknął w stronę publiki „Nie sądzicie że zostaliście wychujani ?”. Czy nie zostaliśmy wychujani ?

Nauka ze strajku

Strajkujący pracownicy firmy Paroc w Trzemesznie wrócili do pracy. Wygrali zasłużenie. Opadł kurz i owe zwycięstwo jak na razie przechodzi do historii. Historię jednak nie trzeba bezmyślnie czcić, podniecać sie nią lub nad nią gdybać (co niestety w naszym kraju robi się nieustannie) historię warto zrozumieć, zastanowić się nad nią i wyciągnąć wnioski. Spróbujmy zatem to uczynić patrząc na ów strajk z perspektywy anarchistycznego krakowskiego budowlańca. Żądania nie były wygórowane , jednak nawet takie z trudem są akceptowane przez dzisiejszych pracodawców. Strajk przeprowadzono legalnie co przy polskim prawie oznacza stertę papierów, kupę czasu i naprawdę ogromnego wysiłku. Pomógł tu na pewno brak opresji (lub nieudolna i słaba) ze strony zarządu . Kodeks pracy w prywatnych zakładach rzadko jest przestrzegany a poza prawem pracodawca ma też dość potężny arsenał do użycia i niejednokrotnie z niego korzysta (nie jest to poradnik „Jak z terroryzować klasę pracującą” więc i bez przykładów się obędzie). Na pewno też użycie przez pracowników potężnej broni zapewniło zwycięstwo- solidarności pracowniczej. Pracujemy wspólnie – wspólnie walczymy. Kowale własnego losu połączyli się po prostu w cech rzemieślniczy. Długa wojna (przygotowania do strajku) krótka decydująca bitwa, ładne zwycięstwo. Dwie jednak łyżki dziegciu na owa beczułke miodu trza by nam tu wsadzić : Brak zabezpieczenia finansowego (gdzie wpierał ich największy związek zawodowy w Polsce- OPZZ), moim zdaniem tak się nie robi bo mimo że nastąpiła szybka wygrana trzeba się jednak spodziewać na większy opór prezesów. Zbiórka pieniędzy w trakcie trwania strajku mogłaby nie być niestety wystarczająca. W myśl starego przysłowia Jacka Reachera – Spodziewaj się najgorszego, licz na najlepsze. To wielka chochla dziegciu . Malutka zaś łyżeczka to wspieranie polityków. Malutka gdyż w tym wypadku było to obopólne wykorzystanie- politycy zapewnili rozgłos,politykom nabiło to parę punktów (nie przypadkowo byli to oczywiście ci którzy z OPZZ ściśle współpracują). Myślę jednak że tym razem ów teatrzyk był zbędny i nijak nie zadecydowało to wsparcie o wyniku starcia. Ja byłbym jednak ostrożny w takich romansach polityki z klasą pracującą. Inne historię potwierdzają że politycy jednak zawsze wracają do przykładnego małżeństwa z wielkim kapitałem, pozostawiając kochankę z pustą lodówką, długami a czasem z obitą własnoręcznie twarzą. Pozostają wnioski. te z mojej perspektywy są oczywiste. Nie błagać, nie narzekać pod nosem, nie skomleć, nie żebrać a jeżeli uważamy że nam się cośkolwiek należy- twardo żądać. Bo jesteśmy klasą pracującą i właśnie my utrzymujemy ten cały pierdolony świat.

Czego potrzebuje dobry pracownik ?

Było by głupio gdyby odpowiedź nie brzmiała- związków zawodowych. Niemniej jednak od początku. Jest nas w Polsce 14 milionów. Do związków zawodowych należy plus, minus z milion. Większość oczywiście z „budżetówki „. A może pracownicy potrzebują silnej partii politycznej która zadba o ich interesy ? Problem w tym że partie polityczne chcą władzy nad państwem (po to są) a państwo….. jest największym pracodawcą. to tak jakbym obiecał komuś że gdy zostanę jego szefem będę dla niego zawsze w porządku. Już przerabialiśmy AWS (Akcja Wyborcza Solidarność) jako rządzących i ….. protesty samej „Solidarności” przeciwko nim. Ktoś powie „Solidarność” moloch który dba tylko o siebie i nie potrafi (a czasem wręcz nie chce ) obronić własnych związkowców. Fakt jeśli chodzi o ten związek to można encyklopedię napisać o ich patologi. Spójrzmy zatem na OPZZ- wspierali rządy SLD jedne z najbardziej antypracowniczych rządów po 89. Ktoś powie „Każdy kowalem swojego losu” a dlaczego w ten sposób nie myślą politycy lub pracodawcy ? Po co im partię, stowarzyszenia ? No cóż , oni wiedzą że działając razem można po prostu zrobić więcej. Nawet przestępcy łączą sie w gangi lub grupy zorganizowane – co od rzeczonych polityków i biznesmenów rożni się jedynie sposobami działania. Można obrać taktykę „jak się nie podoba to się zwolnij” i iść do innej roboty. Mamy rynek pracowników, roboty w brud. Ile jeszcze 2, 3 , 10 lat ? Za ile kolejny kryzys za który zapłacimy ? Co potem ? Bezrobocie ? Walka o byle jaką ale jednak robotę ? I oczekiwanie na kolejny „rynek pracownika”. Wyjazd za granice ?. No właśnie .Pytanie tylko dlaczego to my musimy uciekać ? Dlaczego nie możemy sobie tu właśnie stworzyć takich warunków by po prostu godnie żyć ? A przyszłe pokolenia, nasze dzieci, dzieciaki naszych znajomych, rodzeństwa, sąsiadów ? Wegetacja albo szukanie szczęścia daleko od domu ? Jest nas 14 milionów w 38 mionowym kraju. To tylko dzięki nam on jeszcze istnieje ale tak naprawdę zupełnie nie jest nam za ten fakt wdzięczny. Potrzebujemy silnych anty politycznych związków zawodowych. związków zawodowych które będą należeć tylko do nas- do pracowników. Dlatego też zapraszamy w nasze szeregi.